Opowie£µ o mi│o£ci.
Pocz╣tek tej kr≤tkiej historii ┐acz╣ siΩ w I gm. By│em sam, koleg≤w w│a£ciwie
nie mia│em, bo czy koleg╣ mo┐na nazwaµ osobΩ, kt≤ra £mieje siΩ z Ciebie
przy najbli┐szej okazji razem z qumplami? Chyba nie. By│em inny od r≤wie£nik≤w,
mia│em sprzeczne pogl╣dy na ca│y parszywy £wiat i szuka│em kogo£, kogo m≤g│bym
nazwaµ prawdziwym qumplem. Wyobra┐a│em sobie jak powinien wygl╣daµ
prawdziwy przyjaciel. Doszed│em do wniosku, ze na tym £wiecie nie ma idealnych
qumpli i da│em sobie spok≤j z tym wszystkim. Uczy│em siΩ dobrze, by│em nie£mia│y,
a czasami zarozumia│y. Nie mia│em jednak │atwego ┐ycia w budzie. Byli qumple
- teraz m£cili siΩ na mnie za nie wiem jakie grzechy. W sprawach towarzyskich
by│em qompletnym lamajga, nie umia│em siΩ z nikim dogadaµ. Wtedy to pozna│em
kogo£, kto zmieni│ na jaki£ czas moje ┐ycie na lepsze. To by│a ona, kole┐anka
z klasy kt≤ra zawsze mi siΩ podoba│a - z kt≤ra rzadko kiedy rozmawia│em.
Chocia┐ chodzili£my do tej samej klasy i widywali£my siΩ prawie codziennie
od sze£ciu lat, to jednak nie by│em na tyle £mia│y, by zacz╣µ z ni╣ gadaµ...
Co dziwne, to ona odezwa│a siΩ pierwsza do mnie. Ju┐ po pierwszej rozmowie
polubialem "nowa" kole┐ankΩ i odt╣d na ka┐dej przerwie gadali£my
dos│ownie o wszystkim. Nie miΩli£my ┐adnego tabu czy czego£ podobnego, m≤wi│o
siΩ to, co z ust wylecia│o. Na pocz╣tku wszystko by│o w jak najlepszym porz╣dku.
Lubielismy siΩ i byli£my dla siebie najlepszymi kumplami. Z czasem jednak, cos
miedzy nami zaczΩ│o siΩ psuµ... To chyba mi zaczΩ│o odbijaµ na jej
punkcie i po prostu siΩ w niej zabuja│em na amen. No bo cuz chcieµ,
dziewczyna │adna, inteligentna, zgrabna i godna zaufania. Przesta│em byµ
wobec niej ca│kowicie szczery, nie m≤wi│em jej o swoich uczuciach, bo balem
siΩ odrzucenia... Kocha│em j╣... Tygodnie szybko mija│y, zbli┐a│ siΩ
koniec semestru, a ona o wszystkim nie wiedzia│a. Pewnego dnia stali£my przy
oknie w szkole i jak zwykle milo siΩ gada│o... do czasu. Po chwili rozmowy
powiedzia│a mi cos, co sprawi│o, ze poczu│em siΩ jakby wbijali we mnie igie│ki
i jednocze£nie topili w grz╣skim b│ocie... Powiedzia│a mi, ze ma ch│opaka.
SZOK! Pozna│a go na czacie. Niewiele od niej starszy, oczywi£cie inteligentny
itp. Po prostu spodoba│ siΩ jej i jak gdyby nigdy nic mi o tym powiedzia│a. W
pierwszej chwili nie wiedzia│em jak zareagowaµ, nie by│em gotowy na tak
straszny cios. Jeszcze przez chwile do mnie to dociera│o, jakby m≤j m≤zg siΩ
na chwile zawiesi│, a cia│o odm≤wi│o pos│usze±stwa. Cos jeszcze m≤wi│a -
ja tego nie s│ysza│em, nic nie s│ysza│em... jakbym odp│ywa│ na malej, male±kiej
│≤dce, w wielki, wielki ocean... Kompletnie mnie to zdo│owa│o. Cos z│ego
zaczΩ│o siΩ ze mn╣ dziaµ. Nasze rozmowy nie by│y ju┐ takie jak kiedy£...
wszystko zepsu│em... nie! To nie ja, tylko ten nowy ch│opak do tego doprowadzi│!
- Tak sobie prubowalem wm≤wiµ, a┐ znienawidzi│em i jego i moja najlepsza na
£wiecie qumpele. Dni mija│y, a ja wci╣┐ podczas przerw wluczylem siΩ po
dolnym korytarzu... przymulony... zrolowany... coraz bardziej, bardziej samotny.
Bez qumpli, najlepszej qumpeli, kt≤ra znalaz│a sobie wreszcie kole┐ankΩ, i
bez sensu ┐ycia. Bo po co tak ┐yµ? Ona ju┐ ze mn╣ nie chcia│a m≤wiµ, Ona
nie by│a ju┐ t╣ dawn╣ kole┐ank╣, kt≤rej wszystko mog│em powiedzieµ...
Ferie mija│y mi bardzo powoli... tΩskni│em za ni╣... My£l, ze ma kogo£ bli┐szego
ode mnie, nie dawa│a mi spokoju. My£l, ze codziennie z nim rozmawia przyprawia│a
mnie o md│o£ci... Nie no! Nie chcia│em spΩdziµ reszty mego parszywego ┐ycia
w ten spos≤b... ale nie mog│em o niej zapomnieµ, £ni│a mi siΩ po nocach,
kiedy zasypia│em my£la│em tylko o niej, a kiedy ja p≤ƒniej widzia│em w
budzie, to nie mog│em siΩ oderwaµ. By│a taka piΩkna... Wreszcie powiedzia│em
sobie po paru miesi╣cach: "do£µ!". W jaki£ spos≤b przesta│em siΩ
w niej bujaµ, przesta│em kochaµ. Poczu│em siΩ o wiele lepiej, ale razem z
ni╣, cos uciek│o z mojej duszy, odchodz╣c - zabiera│a kawa│ek samego
mnie... I rzeczywi£cie, to ju┐ nie by│o to. Wcze£niej kapowa│em o co chodzi
w ┐yciu, ale teraz ju┐ nie. Wszystko zaczΩ│o mi siΩ waliµ na g│owΩ. To
by│o monotonne, jakby wisieµ w jednym miejscu nad przepa£ci╣, na cieniutkiej
nitce, ale nie m≤c spa£µ - choµby siΩ nawet chcia│o. Przez ca│y drugi
semestr i wakacje nic siΩ w moim ┐yciu nie wydarzy│o. Cierpia│em, a zarazem
chcia│em, ┐eby by│o jak dawniej... ale wiedzia│em, ze to jest niemo┐liwe...
Moim zdaniem, ┐eby przekonaµ siΩ tak naprawdΩ, jak wiele znaczy dla nas
przyjaƒ± czy mi│o£µ - to trzeba ja utraciµ, by to zrozumieµ. Obecnie
dobiega ko±ca pierwszy semestr i zn≤w siΩ przyjaƒniΩ z moja dawna qumpela.
NaprawdΩ nie chcia│bym jej utraciµ ponownie, bo bym siΩ chyba za│ama│. Mam
nadzieje, ze niekt≤rzy, po przeczytaniu tego textu docenia troszkΩ bardziej s│owo
"przyjaƒ±" i zrozumiej╣, ze "nie ma tego z│ego, co by na
dobre nie wysz│o" - sam siΩ o tym przekona│em :).
P.S.
Pozdrowienia dla najlepszej qumpeli, kt≤ra stara siΩ byµ ze mn╣ szczera!!
DziΩkujΩ Ci !! :)
Napisa│ siΩ dla Was:
fenQ